#13 'Małe wielkie rzeczy' Jodi Picoult
Szczerze mówiąc, nie mogłam się już doczekać, aż przeczytam tą książkę. Nie muszę wspominać, że cenię autorkę za to jak pisze i za tematy, które porusza. Jak tylko zobaczyłam, że nowa powieść będzie miała swoją premierę postanowiłam jak najszybciej ją przeczytać i oto jest!
'Kiedy Christina trzymała mnie za rękę, a pani Mina ściskała dłoń mamy, narastała chwila - mgnienie oka, jedno uderzenie serc - gdy wykształcenie, pieniądze i kolor skóry się nie liczyły. Wszyscy byli równi, a jedna kobieta zwyczajnie pomagała drugiej'
Poznajemy troje głównych bohaterów: Ruth - czarnoskóra pielęgniarka, Kennedy - obrońca z urzędu i Turk - biały supremacjonista. Historia opowiadana jest z trzech różnych perspektyw jednak dotyczy jednego: po śmierci chłopca, syna Turka i Brit o niedopełnienie obowiązków i morderstwo zostaje oskarżona Ruth, której broni Kennedy. Dlaczego właśnie ona została oskarżona? Dlaczego nie pociągnięto do odpowiedzialności całego szpitala lub przynajmniej całej zmiany, która akurat była na oddziale?
'w miłości nie chodzi o to, na co patrzymy, tylko kto patrzy'
Ciężko jest mi odpowiedzieć na powyższe pytania. Zawsze lub przynajmniej w większości sytuacji szukamy kozła ofiarnego. Kogoś, kto poniesie odpowiedzialność za niefortunne zdarzenie. Zazwyczaj kogoś, kto jest od nas inny. Może nieśmiała koleżanka, chuligan, mężczyzna, który właśnie wyszedł z więzienia? A może ktoś, kto różni się od nas kolorem skóry? Murzyn?
'ale widzę to tak: gdyby tamten czarnuch nie usiadł wtedy za kierownicą, mój brat nie byłby martwy.'
Rasizm to ciężki temat. Jodi pokazała go w świetny sposób. Otworzyła mi oczy na wiele sytuacji, wiele spraw. Nigdy nie zastanawiałam się czy jestem rasistką. Co więcej, wydawało mi się, że nią nie jestem. Odpowiadając jednak na pytania, które autorka zadawała bohaterom w trakcie rozprawy sądowej wcale nie jestem siebie taka pewna.
Turk i Brit, rodzice małego Davisa są skrajnymi rasistami. Wraz ze swoją grupą biją do nieprzytomności gejów, znęcają się nad Żydami i Murzynami. Właśnie przez te uprzedzenia i przez wartości, które wyznają do sądu poszła kobieta, która przez 20 lat była wzorową pielęgniarką. Czy była winna? Na to pytanie nie odpowiem, bo zdradziłabym zakończenie. Uważam jednak, że to rasizm doprowadził do sytuacji, w której wszyscy się znaleźli.
'Nie sposób zakładać, że rasa jednak nie odgrywała roli, skoro u sedna sprawy mamy jedyną czarną pielęgniarkę na oddziale, ojca rasistę i niefortunną decyzję administratorki szpitala.'
Autorka po raz kolejny w fenomenalny sposób przedstawia wydarzenia z przeszłości przeplatające się z teraźniejszością. W jednej chwili dowiadujemy się jak wydarzenia sprzed kilku lat wpłynęły na bohaterów i ukształtowały ich jako dorosłych ludzi.
'Z prawnego punktu widzenia nadal jestem świadoma, że dyskusja o rasie to dla Ruth ślepy zaułek, jednakże trudno mi się z tym pogodzić moralnie.'
Nie ukrywam, że był moment, w którym pociekły mi łzy. Szczerze współczułam Ruth, którą polubiłam.
Cała historia prowadzi do wielu przemyśleń, nasuwa się wiele pytań podczas lektury. Uważam, że jest to historia, którą każdy powinien poznać. Co więcej, każdy powinien pomyśleć jakie są jego własne przemyślenia na opisany temat.
Autorka połączyła wydarzenia ze świata rzeczywistego z fikcyjną historią i fikcyjnymi bohaterami. Dzięki temu możemy poznać trochę historii w przyjemny sposób. Pomaga także końcowa notka od autorki, w której wyjaśnia co nią kierowało, kiedy tworzyła całą historię.
Polecam, nic więcej nie trzeba tutaj dodawać!
'Czy warto zabiegać o prawo głosu, jeśli stawką jest nasza wolność? Jeżeli wyrok jak topór wisi nam nad głową? To sprzeczne ze wszystkim, czego mnie uczono, ze wszystkim, w co wierzyłam.'
OCENA: 10/10
~A.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Miło mi, że tutaj jesteś. Zostaw proszę komentarz, który zmotywuje mnie do dalszej pracy i ulepszania bloga. Jeśli nie chcesz odnieść się do mojej opinii napisz po prostu co polecasz do przeczytania :)